sobota, 3 maja 2014

chciałem mieć srebrną skórę i Alfę.


Jest 2:36, klepię w klawiaturę. Nie wiem, czy mam wenę z racji nocnej ciszy, czy to ten wermut. Nie wstrząsnąłem, nie zmieszałem, więc to raczej kwestia nocy. Chciałem zająć się zleceniem, które dotyczy 250 artykułów na temat wymiany sworznia, oleju i filtrów klimatyzacji. Odpuściłem, bo zamiast napisać poradniki, stworzyłbym śmieszne lub dołujące opowiastki. 


Widzisz ten korek od zbiornika? Odkręć go. Tak, jakbyś chciał komuś wyrwać serce, przekręć i pociągnij. A teraz wlej olej, z namiętnością równą wstrzykiwania kwasu w jądro zła tego świata. 


Dobra. Czyli dobrze zrobiłem, logując się na platformę bloggera. 


Mając może z 6-7 lat, moje BMI było poniżej normy, nosiłem okulary jak Tom Cruise, w Top Gunie. Sęk tkwił w tym, że moda retro nie była wtedy modna, a moje okulary nie były przyciemniane. Miały skorygować wadę wzroku, jaką jest dalekowzroczność. Po paru latach przestałem nosić okulary i powiem Wam... odczuwam teraz te lata. Ale spoko, mamy 3 maja, termin wizyty u okulisty  ustalony na 9 września. Jako młodziak byłem bardzo nieśmiały, niepewny i chyba trochę zagubiony. Moja przedszkolna miłość miała mnie głęboko (nie w sercu), moje nazwisko nie brzmiało poprawnie: zamiast Gappa, to Gapa, Gapiszon. Dzisiaj by mi to nie przeszkadzało, wtedy owszem. W końcu, jak przywaliłem w papę jednemu z dręczycieli, to niesprawiedliwa przedszkolanka (do dziś pani nie lubię, pani Jolu) zaprowadziła mnie za karę do klasy specjalnej. Kojarzycie historię Bruce'a Wayne'a? Zanim został Batmanem, wpadł do jaskini nietoperzy. Czułem się podobnie, może nawet bardziej zagrożony. James Bond przeżył to samo. Po śmierci rodziców wszedł do tunelu, a gdy wyszedł, nie był już taki sam. W klasie oprócz dzieci, nie było nikogo. Siedziałem w kącie i wytężałem zmysły, by odpowiednio szybko zareagować, w razie ataku. Całe szczęście, dzieci były zajęte pożeraniem nowych kredek świecowych. Mimo przerażenia, czułem dumę. Przywaliłem, niczym niebieski Power Ranger, szubrawcy, który wyzywał mnie całe dwa lata. Zrobiłem obrót, wystawiłem moją malutką piąstkę i pizgłem mu w nos. Okulary do wymiany, nos do korekty. Niezapomniane słowa jednej z rówieśniczek:


- XYZ, ubrudziłeś się ketchupem?!


Nie, moja droga, to była jego krew. Koniec fascynacji, bo ktoś weźmie mnie za psychola. A ja tylko troszkę... Mając te parę lat, chciałem być cool. W teledyskach, jeden z piosenkarzy (nie powiem jaki, siara), nosił srebrną skórę. I wiecie co? Chciałem ją mieć. Wydawało mi się, że to coś świetnego. Podobnie jak i Alfa Romeo 156. Dostałem taką w skali 1:24, wyprodukowaną przez BBurago. Granatowa, z klasycznymi alufelgami, kogutami na dachu, w wersji Carabinieri. Tak, nadal uważam, że wygląda świetnie, ale jako, że nie mam własnego warsztatu, nie kupiłbym za nic Alfy. Chciałem też śpiewać i mieć rzeszę fanów. Jedyna rzesza, z jaką miałem do czynienia, to III Rzesza. Zainteresowałem się historią, byłem prymusem przez całą podstawówkę. W ogóle się nie uczyłem. Po prostu zbierałem najlepsze oceny. Oczywiście nie pomogło mi to w wzbudzeniu respektu, więc nadal byłem Gapą. Nadal nie chciał mnie żaden lachon. Poza jednym, ale ona pisała do mnie tylko liściki i miała dziwne imię. Wybitnym sportowcem też nie byłem. Poza jedną dyscypliną. Biegi! Tak, biegałem świetnie, co prawda na  60 i 100 metrów, ale zdobywałem świetne noty. Jeździłem na zawody, dostałem się na ogólnopolski finał na warszawskim AWF'ie. Niestety, padało, tartan był śliski, moja szkoła nie wyposażyła mnie w odpowiednie buty i byłem 36. Biegających była ponad setka, więc wcale nie najgorzej. W podstawówce chciałem być żołnierzem, przez krótki czas prawnikiem i informatykiem.





W gimnazjum zapuściłem włosy, zacząłem pisać wiersze i jeszcze bardziej zapragnąłem 'miłości'. Grzywa w tym nie pomogła, tak jak i w akceptacji przez nauczycieli. Po dwóch latach przeprowadziłem się do innego miejsca, zmieniłem szkołę. Wyszło na plus. Nie miałem już długich włosów, poznałem świetnych ludzi. Poszedłem do liceum, zaczęły się pierwsze imprezy. Nie w pierwszej klasie. Wtedy byłem zajęty pielęgnowaniem amour fou. Znacie to, miłość dążąca do zagłady. Po roku czar prysł, a ja zająłem się dbaniem o życie towarzyskie. W czwartek szedłem na dwa piwa. W piątek o 18:00 miałem już wyprasowaną koszulę, ułożone włosy i wygoloną klatę, skroploną perfumami. Oh, to co był za czas. Dorabiałem parę stówek miesięcznie, więc mogłem szaleć, jak na możliwości licealisty. Piwo? Niee, drineczki. W piątek się bawiłem, w sobotę zaczynałem nowe życie. W sobotę znowu się bawiłem, a w niedzielę umierałem, by popołudniu znowu się odrodzić. Niczym feniks, co tydzień umierałem rano, by wieczorem być świeży jak oddech po tanim winie. Wtedy nie myślałem kim będę. Wychodziłem z założenia, że skoro zawsze spadam na cztery łapy, to uda mi się znaleźć coś dla siebie. Po takim kilkumiesięcznym maratonie, nieco się ocknąłem i wychodziłem tylko w piątki. Okazało się, że za miesiąc miała być matura. Co ciekawe, zdałem ją lepiej, nie ucząc się przez 3 lata, niż Ci, którzy zakuwali na okrągło. Zatem... spadłem na cztery łapy. Zastanawiacie się gdzie wątek miłosny? Wierzcie mi, na Bloggerze też obowiązuje limit znaków. Po maturze chciałem zostać policjantem. Odkładałem sprawę, bo trafiła mi się świetna fuszka, a studiowałem zaocznie. Studiuję nadal, pracuję gdzie indziej, a rekrutacja trwa. Nie wiem tylko, czy chcę to robić. Macie tak, że gdy spotyka Was coś niemiłego, kilkakrotnie, stajecie się aspołeczni? No właśnie. Dlatego zacząłem myśleć o karierze politycznej. 

1 komentarz:

  1. Skrót dzieciństwa i młodości? Zaniepokoił mnie ten ostatni fragment, kiedy piszesz, że nie wiesz co robić. Mam takie wrażenie, że polityką zajmują się ludzie, którzy nie mają do końca pomysłu na swoje życie. I to jak widać chyba się nie sprawdza. Mam ogromną nadzieję, że jeszcze "nawrócisz się" i znajdziesz swoją ścieżkę. Wyglądasz na młodą osobę i jako Twoja rówieśniczka również znam wiele osób z podobnym problemem. Sama (nie)stety jestem już od trzech lat pewna tego, co chcę robić. Tylko to mi nie wystarcza i szukam też innych pasji ;) Ciężko jest wybrać coś, jeśli na świecie mamy tyle interesujących rzeczy. Jeśli zastanawiasz się nad słusznością swoich wyborów, to nie wahaj się zrezygnować. To trudne, ale trzy lata temu przeniosłam się z jednych studiów na inne, zmieniłam też miasto i całe swoje życie. Nigdy nie żałowałam :) Pomyśl o tym.

    OdpowiedzUsuń